Teodora
Szackiego poznałam w pewien deszczowy dzień, a pokochałam od pierwszych stron Uwikłania. Każda kolejna część trylogii
sprawiała, iż na myśl o Zygmuncie Miłoszewskim coraz bardziej chciałam uchylić
przed nim czoła oraz pogratulować ogromu pracy, którą niezaprzeczalnie wykonał.
Ogromu dobrej pracy. Po ponad roku od lektury Gniewu, zdecydowałam, iż sięgnę po kolejną z powieści
Miłoszewskiego- Bezcennego. Właściwie
kierowała mną ciekawość czy kolejna książka autora zdobędzie moje serce, a ja
przepadnę na kilka dni pochłonięta losami Zofii Lorentz. Czy faktycznie tak się
stało?